Komentarze: 4
Dobra, udało się, naprawiłam bloga, ale to i tak nie jest wszystko co bym tu chciła mieć. Przydałaby się xięga gości...ale to innym razem-najpierw muszę wykumać co jak i z czym. Ale nie po włazłam napisać. Chcem napisać trochę o jednym z naszych "cudownych", "wspaniałych" uczuć. Nienawiść? Nie, to jst rozległe uczucie i mam 100% pewności , że ono jest bo właśnie w chwilii obecnej jestem pod jego wpływem. No, może niezupełnie-że tak powiem jest mocno wqrwiona, ale do jutra mi przejdzie chyba. A chcem napisać o miłości. A właściwie to o jej braku. Mam czasem takie zjebane nasrtoje, że piszę jakieś pierdoły, tak jak dzisiaj, ale możliwe, że jest ktoś o właśnie takich poglądach. Ja po prostu nie wierzę w miłość. Mam już dosyć słuchanie, jak katechetka przez bite 45 minut pierdoli, że Bóg nas kocha i że miłość jest najważniejsza-co ty pierdolisz kretynko! Już kilka razy chciałam jej to powiedzieć, ale byłaby afera, a po co mi to, jestem człowiekiem bynajmniej niekonfliktowym. Mało, brakowało, jeszcze kilka dni temu byłabym skłonna twierdzić, żr to ostrojstwo jest, ale dzisiaj i teraz-o nie, nikt mnie w balonie nie będzie robił. Że niby ktoś pokochał drugiego dotąd mu nieznanego człowieka? Jeasne, jasne, takie ściemy wciskajcie dzieciom w srających w pieluchy Ostatnio czytając bloga qmpeli przypomniałam sobie jeszcze coś- miłość przez neta. BUHAHAHA nie bądźmy śmieszni! Wiem, coś o tym, bo sama maczałam w tym nosa. I dzięki-nie dla mnie, chociaż, że tak powiem jeszcze nie skończyłam z tamtym kolesiem, bo nie było kiedy, ale to tylko kwestia czasu. A tak propo miłości w realu- n dobra, może jest, ale dla tych, którzy ją przeżywają, ale dla innych-nie ma czegoś takiego. Nie będę opowiadać, czy ja mam kogoś. To sprawa względna i jeszcze nie utalona. Przyjmijmy, że jestem wolna i szczęśliwa. I to chyba dobrze, Bo na razie to po kiego grzyba mi ten "KTOŚ" ?